Jeszcze przed rozpoczęciem procesu o umorzenie postępowania wnioskował jeden z obrońców dwóch mężczyzn oskarżonych o niedopełnienie obowiązków i przyczynienie się do wypadku w Elektrowni Kozienice. - W pierwszej kolejności wnosimy o umorzenie postępowania z uwagi na brak faktycznych podstaw oskarżenia. W odniesieniu do mojego klienta nie ma absolutnie żadnego materiału dowodowego, który potwierdzałby stanowisko prokuratury – mówi Jakub Ślązak, obrońca jednego z oskarżonych. Sąd wniosek odrzucił. Proces rozpoczął się przed Sądem Rejonowym w Kozienicach. Do wypadku doszło dwa lata temu. Podczas rozbiórki 300-metrowego komina urwała się platforma. Stało na niej 4 pracowników. Wszyscy zginęli na miejscu. Śledczy ustalili, że w czasie montażu platformy popełniono wiele błędów, a winę za to ponoszą kierownik budowy i osoba odpowiedzialna za sprzęt do prac na wysokości. - Dowody, które zgromadziłem w toku śledztwa, a w szczególności opinia Akademii Górniczo-Hutniczej, ekspertyzy wykonywane przez geodetę jak również próby obciążeniowe wykonywane przez laboratorium w Polkowicach, wskazują na to, że urządzenie, owszem, zostało zaprojektowane prawidłowo. Ale nie udało się podnieść, bo powodem było niezachowanie odpowiednich warunków, które powinny być zachowane – mówi prokurator Grzegorz Talarek. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Zdaniem Adama Mury, obrońcy jednego z nich, w żaden sposób nie przyczynili się do wypadku. - Na chwile obecną nie przewidujemy składania dodatkowych wniosków. Nie składaliśmy wniosku o umorzenie. Rozumiemy, że postępowanie akurat w zakresie co do ustalenia odpowiedzialności Adam Ż. musi się odbyć. W naszej ocenie i takie jest także stanowisko oskarżonego będziemy wnosić o uniewinnienie – mówi Adam Mura – obrońca jednego z oskarżonych. Adamowi Ż., kierownikowi budowy grozi kara do 5 lat więzienia. Natomiast Robertowi R., kierownikowi sprzętu technicznego używanego podczas rozbiórki komina grozi grzywna albo ograniczenie wolności.