Bezpośrednią przyczyną zawalenia się platformy we wnętrzu komina numer 3 w Elektrowni Kozienice, do którego doszło 4 grudnia 2013 roku był szereg rażących uchybień i zaniedbań w fazie przygotowania i powadzenia budowy – wynika z ustaleń prokuratury. Zarzuty usłyszał Adam Ż., kierownik budowy. Miał on nie dopełnić obowiązków w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy. Dokładniej - nie zapewnił bezpieczeństwa czynności wykonywanych na wysokościach na podwieszanej platformie. - Do mocowania lin zostały wykorzystane zużyte zaciski bez cech identyfikacyjnych i dokumentacji technicznej. Były to zaciski o parametrach bezpieczeństwa niższych niż wymagane prawem – informuje Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu.
Ponadto, jak ustalili biegli, zaciski nie zostały prawidłowo zakleszczone na koronie komina, nie przeprowadzono w sposób właściwy prób obciążeniowych platformy, nie zapewniono kontroli stanu zacisków po prowizorycznym podwieszeniu platformy. Nie zastosowano także odpowiednich rozwiązań, które miały zapobiegać upadkom pracowników pracujących na wysokości.
Prokuratorskie zarzuty usłyszał także Robert R., kierownik sprzętu technicznego dozorowanego. - Dopuścił on do eksploatacji dwie wciągarki do transportu pracowników na platformie, bez uzyskania uprzednio zgody Urzędu Dozoru Technicznego. Wciągarki były montowane w nowym miejscu, zatem zgoda urzędu była wymagana – mówi Małgorzata Chrabąszcz.
Kierownikowi budowy grozi kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat, a kierownikowi sprzętu technicznego dozorowanego – kara ograniczenia wolności lub grzywna.
4 grudnia 2013 roku w wyniku wypadku, do którego doszło w Elektrowni Kozienice zginęły cztery osoby. Do wypadku doszło przy rozbiórce komina numer 3. Liny, na których zawieszona była wewnątrz komina platforma z pracownikami wysunęły się z zacisków. Platforma runęła na ziemię z wysokości 200 metrów.